Dzień 4: Piwo na Placu Męczenników
Jesteśmy w Damaszku. To w porównaniu z Jordanią inny świat. Już po przekroczeniu granicy dookoła zrobiło się zielono, domy ładniejsze, a ludzie bardziej przyjaźni. No i po raz pierwszy nie marzniemy w hotelu.
Podróż upłynęła szybko. Najpierw 3 godziny w minibusie z Wadi Musa do Ammanu, z charczącym radiem nad głową. Potem taksi serwis do Damaszku. To prywatny samochód, jadący po wyznaczonej trasie, gdy zbierze się komplet pasażerów. Ze względu na formalności graniczne (4 kontrole po stronie jordańskiej, 2 po syryjskiej) to najszybsza opcja.
W Damaszku kierujemy się do stylowego Al Rabbie Hotel, nieopodal starego miasta. Wieczorem spotykamy młodych Syryjczyków, którzy tłumaczą nam, że ich jest już tak tolerancyjny, że nawet można pić piwo na ulicy. (W Jordanii rzecz nie do pomyślenia). No cóż, na głównym placu miasta, pod pomnikiem męczenników Islamu, przekonujemy się, że mają rację. Żeby jeszcze tylko lokalne piwo Barada było lepsze...
Dla wybierających się do Syrii kilka informacji praktycznych. Okazuje się, że wizę syryjską można otrzymać na granicy za 20 USD. Ceny: pokój dwuosobowy w hotelu: 2200 (Al Rabbie) 1800 (Al Haramein), ryż z warzywami: 150 SL, piwo Barada: 50 SL, duża porcja słodyczy 90 SL.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
są bardziej tolerancyjni od nas
OdpowiedzUsuńu nas nadal nie można pić piwa na ulicy
Fajna trasa, szkoda tylko, że w tak ekspresowym tempie przemierzacie te kraje. Damaszek jest mojej liście życzeń - a obrusy jakieś fajne tam widzieliście? :)
OdpowiedzUsuń