Nasza trasa w NZ |
Lot z gorącego Sydney trwa ponad 3 godziny. Lecimy linią Virgin, promocyjna cena za ten dość krótki odcinek to 200 AUD/osobę. Nowa Zelandia wita nas mżawką. Jest tu późna jesień, temperatura w granicach 12 C.
Nie był najlepszy czas na wizytę w tym mieście. Centrum leży
w gruzach po trzęsieniu ziemi z 2011 roku.
Nie jeździ zabytkowy tramwaj. Sklepy przeniosły się do kolorowych
kontenerów. Nawet miejsca, które przetrwały kataklizm zostały zamknięte ze
względów bezpieczeństwa. Toczy się burzliwa
debata o celowości odbudowy anglikańskiej katedry (kościół jest przeciw, to
mieszkańcy chcą odbudować symbol miasta). Miasto znane w wczesnych filmów Petera
Jacksona przestało istnieć, niezmieniona pozostała jedynie rzeczka płynąca
leniwie przez park.
Informacje praktyczne: 1 NZD = 2.5 PLN. Jailhouse
accomodation – hostel w byłym więzieniu, Przytulne cele z piętrowymi pryczami
za 80 NZD/pokój 2 os, dojazd z lotniska do centrum – shuttle bus – 29 NZD/2 os.
Dzień 2/182: Jezioro Tekapo (przejechany dystans: 225 km) (3
V 2012)
Rano odbieramy samochód z Juicy Rentals. (http://www.jucy.co.nz/). Z wypożyczeniem nie
ma żadnego problemu, mimo że nie mamy rezerwacji. Cena to 25NZD/dziennie, razem
380 NZD za 15 dni z minimalnym ubezpieczeniem. Polecamy taki sposób transportu,
drogi są dobrze utrzymane i niezatłoczone. W dodatku za każdym zakrętem pojawia
się inny, nieoczekiwany krajobraz. Ciężko zdążyć tu na czas, jest tyle pokus do
zatrzymania i robienia zdjęcia.
Pod wieczór dojeżdżamy do sympatycznego domku, w którym
urządzony jest hostel (70 NZD za twin bed).
Kilkoro turystów z całego świata krząta się w dużej kuchni. Niedługo i
my dołączamy z własnym makaronem, fasolką i gotowanymi małżami (przysmak z
lokalnych supermarketów).
Z noclegami w NZ (przynajmniej o tej porze roku) nie ma
najmniejszych problemów. W pierwszym hostelu dostajemy darmową książeczkę BBH z
adresami, mapkami i cenami (http://www.bbh.co.nz/).
Każdy z niewielkich, rodzinnych hosteli
ma dobrze wyposażoną kuchnię, jadalnię, salę telewizyjną. Tylko Wi-fi zazwyczaj
jest za dopłatą.
Dzień 3/183: Jezioro Tekapo – Góra Cooka /Aoraki (108 km) (4 V 2012)
Już poprzedniego dnia pięknie się wypogodziło. Dziś od rana
świeci słońce, a powietrze jest niezwykle przejrzyste. Mamy szczęście, bo taka
pogoda utrzyma się przez kilka dni, kiedy oglądamy najpiękniejsze rejony wyspy
południowej.
Dzień zaczynamy od wycieczki na górę John z pięknym widokiem
na jezioro, łąki i ośnieżone szczyty. Nad jeziorem znajduje się mały kościół
Dobrego pasterza. Zamiast malowideł za ołtarzem jest panoramiczna szyba z
widokiem gór. Jest też pomnik psa pasterskiego,
dzięki którym była tu możliwa hodowla owiec.
Wieczorem docieramy do Backpackers Lodge w Aoraki. Płacimy po
38NZD za osobę (w pustym czteroosobowym dormitorium, z ogrzewaniem i pachnącą
łazienką).
Dzień 4/184: Góra
Cooka – Queenstown (283 km) (5 V 2012)
Idziemy na czterogodzinny treking do Hooker Valley, dochodząc
do jeziora przylegającego do lodowca Tasmana.
Po jeziorze pływa kra i języki lodu. Przed nami wyłania się najwyższy szczyt
NZ - góra Cooka (3754 m).
Po powrocie jeszcze rzut oka na muzeum Sir Edmunda Hillarego,
który w tym regionie trenował przed wspinaczką na Everest. Muzeum, podobnie jak
i parki narodowe jest darmowe, płaci się tylko za opcjonalny pokaz filmów
dokumentalnych (16 NZD).
Po dniu pełnym wrażeń wieczorem dojeżdżamy do Queenstown. Nocujemy
w Bungy Baackpackers (59 NZD/2 os), pokój jest mały i bez łazienki, ale miejsce
z dużą świetlicą, kuchnią, jadalnią i fajnym klimatem).
Dzień 5/185:
Queenstown (droga przez Te Anau do Millford sound -295 km) (6 V 2012)
Queenstown to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie
widzieliśmy. Urocze małe miasteczko nad jeziorem otoczone górami. To mekka dla
uprawiających turystykę ekstremalną (tu z mostu Kawarau wykonano pierwsze skoki
bungy, obecna cena - 180 NZD).
Przed nami droga do Millford Sound. Długa, trudna i kręta - jednak
wyjątkowo piękna, a może nawet najpiękniejsza, jaką dotąd jechaliśmy.
Nocujemy (znów bez rezerwacji) w Millford Sound Lodge (pokój
przypomina kontener socjalny, cena 75 NZD). Do łazienki daleko a na dworze zimno,
ale w wielkim lobby mają do dyspozycji gości gitarę i pianino.
Dzień 6/186: Millford Sound – Dunedin (410 km) (7 V 2012)
O 9.45 Wyruszamy w rejs. Dzięki karcie z wypożyczalni Jucy
mamy jeden bilet za darmo (cena rejsu to 65 NZD/2 os, normalnie tyle płaci
jedna). Rejs trwa półtorej godziny i
pozwala zobaczyć z bliska fiord i górujący nad nim Mitre Peak (1692 m). Wśród
atrakcji jest zmoczenie wodą z wodospadu i złapanie choroby morskiej na falach Morza
Tasmana.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w kilku miejscach,
polecamy Chasm (otwory w skale wyrzeźbione przez rzekę) i okolicę tunelu Homera
(drążony przez 5 mieszkających w namiotach śmiałków).
Przez prawie całą drogę mamy wspaniałą pogoda i widoki!
Wieczorem dojeżdżamy do Dunedin. Śpimy w Chalet Backpackers (60NZD), hostelu przerobionym
ze starego szpitala, w którym podobno straszy.
Dzień 7/187: Dunedin –
Półwysep Otago – Oamaru (178 km) (8 V 2012)
Dunedin to ładne, uniwersyteckie miasto, położone na stromych
wzgórzach. Koniecznie trzeba zobaczyć stary dworzec kolejowy. Jedziemy na drugą stronę zatoki na półwysep
Otago. Znajduje się tam kolonia albatrosów i pingwinów. Niestety ich nie
widzimy. Jesteśmy na wysokim osuwającym się klifie i nie bardzo jest jak zejść
na plażę.
Liczymy, że zobaczymy jeszcze pingwiny trochę dalej - w
Oamaru. Kolejna kolonia znajduje się w pobliżu tego miasta, a pingwiny lubią wieczorem
robić sobie przechadzki po ulicach. Na informacji turystycznej w centrum są
wywieszane orientacyjne godziny ich przemarszu.
Po dotarciu do hotelu (Swaggers, prywatny dom– 70 NZD) właścicielka
bez słowa pakuje nas do samochodu i wiezie na promenadę. Pokazuje miejsce gdzie
wieczorem po 22 mają pokazać się pingwiny. Widzimy nawet jednego kryjącego się
pod ławką. Niestety był to jedyny pingwin,
jakiego tego dnia zobaczyliśmy. Zaliczyliśmy za to nocny spacer po ciemnych
nadmorskich zaułkach.
Dzień 8/188: Oamaru – Kaikura (432 km) (9 V 2012)
Atrakcją po drodze do Kaikury są Moeraki builders – wielkie
okrągłe głazy na plaży.
Wieczorem docieramy do Dusky Lodge (56NZD/2 os), zaczyna
padać i robi się naprawdę zimno, na szczęście działa już ogrzewanie.
Dzień 9/189: Kaikura
(10 V 2012)
Zostajemy tu na dwie noce, trzeba trochę odpocząć od
samochodu. Rano idziemy na długą, pieszą
wycieczkę wokół półwyspu. Po drodze
spotykamy dzieci na wycieczce szkolnej. Mimo deszczu i wiatru większość ma
krótkie spodenki. Na ścieżce mijamy śpiące i niezwracające uwagi na ludzi foki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz