Dni 190-198: Nowa Zelandia – Wyspa Północna (11-19 V 2012)


Dzień 10/190:  Kaikura - Wellington (162 km) (11 V 2012)

Po południu docieramy do przystani promowej w Picton. Przed nami 3 i pół godzinna przeprawa na Wyspę Północną. Zakupiony przez Internet bilet kosztuje 220 NZD (2 osoby + samochód).  Nieźle buja, ale rekompensują to widoki, szczególnie wejście do Zatoki Wellington o zachodzie słońca. 
Nocujemy w centrum miasta w Lodge In the City (66 NZD za pokój 2 osobowy z piętrowymi łóżkami i bez łazienki + 10 NZD za parking). To typowo imprezowe miejsce z wielkim, sprzyjającym kontaktom lobby i brudną kuchnią. 


Dzień 11/191:  Wellington  (12 V 2012)

Oglądamy Muzeum Narodowe Nowej Zelandii Te Papa. Miejsce godne polecenia nawet osobom nieznoszącym muzeów.  Spotykamy Polaka, niestety z powodu niekompatybilności systemów telefonii komórkowej nie udaje nam się oddzwonić by potwierdzić spotkanie. Może następnym razem. Miasto, choć to stolica, jest miłe i kameralne. Warto zobaczyć Parlament, kościół Saint Paul i wjechać kolejką na wzgórze (6 NZD w obie strony).  Na nadbrzeżu znajdujemy płytę upamiętniającą sieroty z Polski, które przybyły tu w czasie II wojny światowej.
Wieczorem idziemy się integrować w hostelu i kupujemy lokalne piwo Tiu Ale (13 NZD za 6 pack 330 ml)
Największy drewniany budynek na świecie

 Dzień 12/192:  Wellington - Tongariro (320 km) (13 V 2012)
  
Tego dnia mieliśmy w planach przejście szlakiem Tongariro Crossing, czyli zobaczenie słynnych wulkanów z Mordoru.  Góra Przeznaczenia nie chce nas jednak widzieć.  Pogoda się załamała i wejście na szlak będzie możliwe najwcześniej za kilka dni.  No cóż, robimy porządną kolację, uzupełniamy zaległe relacje i odpoczywamy pod elektrycznymi kocami w National Park Plateau Lodge (60NZD za ładny pokój z balkonikiem). 

Hm... no i gdzie ten Mordór?

Dzień 13/193:  Tongariro – Rotorua (170 km) (14 V 2012)

Dojeżdżamy do Rotorua i znajdujemy nocleg w przyjaznym, rodzinnym Funky Green Voyager (50 NZD). Dookoła czuć dziwne wyziewy.



Dzień 14/194: Rotorua (170 km) (15 V 2012)

Zostajemy tu na dwie noce.  Idziemy na spacer po Ohinemutu - maoryskiej wioski z aktywnością geotermalną. W szparach chodnika gotuje się woda. Wieczorem dajemy się namówić na „wieczór folklorystyczny” za 81,50 NZD (od osoby ze zniżką).
Jedziemy do wioski rodziny Mitai, gdzie oglądamy godzinny show dla turystów z pokazami walki i śpiewem. Młodzi ludzie tańczą i opowiadają o swojej kulturze z humorem i zaangażowaniem.  Wojownicy płyną czółnem a my chodzimy z latarkami po świętym lesie i oglądamy świetliki. Na koniec podają tradycyjny posiłek hangi, ziemniaki i mięso wprost z pieca ziemnego. Obowiązuje „szwedzki stół”, a jedzenie jest całkiem dobre.  Mimo naszych obiekcji było bardzo sympatycznie.


Dzień 15/195:  Rotorua – Thames (209 km) (16 V 2012)

Wyspa Północna jest bardziej zaludniona, a widoki są nieco mniej spektakularne niż na Południowej. Nie znaczy to jednak, że brakuje tu niezwykłych miejsc. Zdobywamy wulkaniczny stożek nad Zatoką Obfitosci (Góra Maunganui 233 m). Pogoda jest zmienna ale widoki na północne wybrzeże wyspy - wspaniałe.
Nocujemy w zabytkowym hotelu pamiętającym czasy gorączki złota - Thames Hotel Junction (dwójka ze zlewem za 55NZD, darmowe Wi-fi.)



 Dzień 16/196: Thames – Auckland (135 km) (17 V 2012)

Rano przykra niespodzianka.  Za szybą samochodu mamy mandat na 60 NZD. Zaparkowaliśmy we właściwym dla gości miejscu ale złą stroną.  Za radą zaskoczonej tak samo jak my obsługi z hotelu jedziemy do urzędu miasteczka i piszemy odwołanie. Po kilku dniach dostajemy maila o anulowaniu kary.  I jak tu tych Kiwi nie lubić? 
W południe docieramy do Auckland i zdajemy samochód.  Zatrzymujemy się w należącym do tej wypożyczalni hostelu Jucy w centrum (57 NZD/2 os. ze zniżką).  W porównaniu do innych miast Auckland to prawie aglomeracja.  Most i zatoka wyglądają jak pomniejszone Sydney.  



\


Dzień 17/197: Auckland  (18 V 2012)

Znów bardzo zmienna pogoda, raz słońce, raz deszcz, a czasem jedno i drugie jednocześnie.
Idziemy na spacer po porcie, gdzie widzimy albatrosy.  Miasto jest bardzo ładne i zadbane. W panoramie dominuje Sky Tower – zjazd po linie z wysokości 222 metry kosztuje 225 NZD. 
Główną Queen Street idziemy do Auckland Art Gallery na ciekawą wystawę portretów Maorysów.  

Kratery w Auckland
Pełzające, poziome drzewa w parku obok naszego hotelu


Dzień 18/198: Auckland  (19 V 2012)

Auckland jest malowniczo położone na kilku wygasłych wulkanach, które są widoczne w panoramie miasta. Ze szczytów pokrytych zielenią kraterów rozciąga się wspaniały widok na miasto.  Pora się żegnać. Wieczorem jedziemy autobusem na lotnisko. Przed nami długi nocny lot do San Francisco. 
Bilety na ten lot musieliśmy mieć jeszcze przez przybyciem do Nowej Zelandii. Jest to surowo sprawdzane.  Mimo długich poszukiwań nie było wyboru – wciąż najtańsza była i tak skandalicznie droga oferta Air New Zealand - 1260 NZD /os. Był to największy jednostkowy wydatek w całej podróży.

Tajemnicza sztuka chodnikowa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz