Dzień 13-16: Z Boracay do Siquijor (16-19 XI 2011)

Złe prognozy się nie sprawdziły. Po dramatycznej ulewie następnego dnia wyszło słońce i spędziliśmy większość czasu na plaży. Jedną z zalet tej wyspy jest ogromny wybór jedzenia w formie bufetów. Za stałą opłatą można do woli jeść owoce morza. Z ponad dwudziestu potraw najlepsze były muszle i coś co przypominało omszałe kamienie. Ja co prawda wolałbym schabowego, ale Magdzie smakowało.



Następnego dnia robimy jeszcze krótką przejażdżkę po wyspie lokalnym transportem (tricykle). Tuż za turystyczną fasadą kryją się góry śmieci oraz rozwalające się chałupy miejscowej ludności. Po południu żegnamy Boracay. Płyniemy łódką do Catitclan (wyspa Panay) gdzie już czeka autobus do Iloilo.  Przejazd trwa 5 godzin. Iloilo to tylko przystanek w drodze na kolejne wyspy, miasto jest paskudne (jak większość na Filipinach) i w zasadzie nie ma tam nic do oglądania.

 


Kolejny dzień mija nam w męczącej podróży. Najpierw szybki prom do miasta Bacolod na wyspie Negros, a potem autobus do Kabankalan. Autobusy mają tu po 5 siedzeń w rzędzie i jest naprawdę mało miejsca. Choć wyglądają dość porządnie to chyba są to przerobione chińskie ciężarówki, z minimalną amortyzacją.
Jednak jeszcze gorszy jest kolejny autobus do Dumagete, nie ma klimatyzacji, a z otwartych okien dmucha wiatr ze spalinami. W końcu po 6 godzinach w obu autobusach docieramy do Dumagete. Jest to pierwsze miasto na Filipinach, o którym możemy powiedzieć, że ma jakiś urok. Na ulicach i nadmorskiej promenadzie widać tłumy młodzieży. Trwa fiesta i na głównym placu zespoły grają przeróbki zachodnich hitów. Wszystkie hotele w mieście są zajęte. Jeździmy wynajętym trycklem w poszukiwaniu noclegu, odhaczając kolejne punkty z przewodnika. I nagle paradoks. Tuż obok polecanego w przewodniku Harold's Masions (gdzie oczywiście nie ma miejsc), stoi prawie pusty nowy hotel, do którego nikt nie zagląda. Pokój z klimatyzacją i łazienką kosztuje tyle co dormitorium w miejscu opisywanym w Lonely Planet. Co prawda woda w prysznicu początkowo leci tylko z trzech dziurek ale po udrożnieniu agrafką wszystko jest OK :).  Morał z tego taki, że zamiast trzymać nos w przewodniku lepiej się czasem rozejrzeć.
Wieczór kończymy słuchając koncertu na głównym placu. 

Nasz dom na Siquijor
Rano robimy spacer po mieście i ruszamy na przystań. Punktem docelowym jest wysepka Siquijor, cicha enklawa gdzie chcemy spędzić trzy dni.  Docieramy tu już po zmroku i jedziemy tricyklem do Kiwi Dive Resort. Wynajmujemy uroczy domek 3 metry od pustej plaży. Miłe Filipinki podają nam kolację z winem na tarasie. Wieczorem Magda zauważa w szafie wielkiego jak dłoń pająka... Idziemy spać, a pod oknami szumi morze.





Informacje praktyczne:
1. Noclegi (cena za pokój 2 osobowy). Boracay, Orchids Inn - 790 PHP (łazienka, wiatrak), Iloilo - 550 PHP (łaz. klim.), Domagete - 600 PHP (łaz. klim.), Siquijor - Kiwi Dive Resort - 980 PHP (domek, łaz. wiatrak).
2. Przejazdy (od osoby). Autobus Caticlan-Iloilo - 350 PHP (kilm, ekspress, 4 siedzenia), Iloilo-Kabankalan - 125 PHP (klim, 5 siedz), Kabankalan-Dumagete - 165 (osobowy, bez klim), tricyk po Dumagete - 8 PHP, tricykl z portu Siquijor do Kiwi Dive - 200 PHP (ok 18 km).
Promy (od osoby): Dumagete-Siquijor - 160+15 PHP.   
3. Jedzenie. Kolacja typu bufet 350 PHP od osoby (z napojem), danie główne w barze Smoke na Boracay -120 PHP, danie główne w Kiwi Dive (fish curry z ryżem) - 195 PHP, śniadanie  - 120 PHP (jajecznica, grzanki), piwo w barze 45 PHP  (1USD=42PHP).      

1 komentarz:

  1. Małe Filipinki, to albo trzeba napisać małą literą, albo zdrobniale - Filipineczki :)
    ale one z wami mieszkają na stałe? przykrywają moskitierę, sprzątają okruszki kokosów, itd?
    no i jeszcze jedno ważne pytanie - skąd się wzięła nazwa wyspy Negros i czy żyją tam biali?

    OdpowiedzUsuń