Dzień 37-38: Jaskinie Niah (10-11 XII 2011)



Opuszczamy stolicę Brunei i po dwóch godzinach jazdy Trans-Borneo Highway trzeci raz w ciągu miesiąca meldujemy się na granicy Malezji.  Kontrola jak zwykle jest sprawna i bezproblemowa. Tym razem już bez skanowania odcisków palców. Dostajemy pieczątkę uprawniająca do 90 dniowego pobytu i jedziemy do granicznego miasta Miri. Tam szybka przesiadka i po kolejnej godzinie jesteśmy na skrzyżowaniu drogi prowadzącej do parku narodowego Niah.  Dalej transport publiczny nie dociera. Dookoła panuje atmosfera miasta granicznego. Zbita z kilu desek knajpa sprzedaje tanie chińskie piwo Tsingtao po 2 ringgity (cena dwa razy niższa niż zazwyczaj), którym raczy się towarzystwo przy plastikowych stolikach. Jako że właśnie rozwinęła się tropikalna ulewa, przysiadamy z plecakami z boku. Zasięgam języka u sprzedawcy, ile kosztuje przejazd do parku. Cena to 10 MYR, jednak nikt nie chce nas zabrać za mniej niż 30. Ponoć jest już za późno. Jeden z klientów baru o mocno zamglonym spojrzeniu nalega, że nas podwiezie.  Postanawiamy spróbować autostopu i wychodzimy na drogę. Już po kilku minutach zatrzymuje się onieśmielony młody człowiek i zgadza się nas zawieść za 10 MYR.
Choć park Niah jest położony tylko 15 km od głównej szosy, mamy wrażenie, że dotarliśmy na koniec świata.  Dostajemy ładny, choć trochę brudny domek z łazienką i wychodzimy na spotkanie dzikej przyrody. 

Ten mały punkcik u wejścia do jaskini to Magda


Park Niah jest znany z ogromnych jaskiń zamieszkiwanych przez pierwotnych ludzi już 40 000 lat temu.  Zostały po nich liczne wykopaliska; narzędzia, naczynia, trumny w kształcie łodzi, a także naskalne malunki. Dziś jaskinie zamieszkuje pół miliona nietoperzy i równie dużo jerzyków, których gniazda zbierają miejscowi.  Zupa z gniazd, a właściwie ze śliny zlepiającej gałązki jest tu od wieków drogim przysmakiem i afrodyzjakiem.

Dojście do jaskiń to 3 kilometrowa ścieżka przez dżunglę. Właściwie nie ścieżka tylko luksusowy, długi, drewniany mostek.  Można go pokonać nawet w szpilkach. Po 45 minutach dochodzimy do pierwszej groty. Jaskinie robią ogromne wrażenie. To jak wejście do piekieł albo w podziemny świat trolli.  Wielka jaskinia to szeroka na 250 metrów i wysoka na 60 metrów jama, której koniec ginie gdzieś w ciemnościach. Nad nami dziwny pisk i skrzek setek tysięcy nietoperzy i jerzyków. Pod nami tysiące ton zaschniętego ptasiego guana, w którym swoje jamy drąży odrażające robactwo.  Wchodzimy w czarną czeluść uzbrojeni tylko w małą latarkę. Przed nami półtorakilometrowy szlak przez wnętrze góry. Tylko gdzieniegdzie dziesiątki metrów nad głowami przebija czasem strumień światła. Wtedy z mroku wynurzają się przeraźliwie zawiłe i poszarpane ściany jaskini.  Napełnieni niewypowiedzianą grozą tego miejsca docieramy na drugą stronę. Po krótkiej drodze przez las wyłania się przed nami Malowana Jaskinia. To miejsce pochówku tajemniczych, przedwiecznych przodków.  Na ścianach ledwie widoczne malunki, na których oddają oni cześć swoim bóstwom, a może po prostu polują. Obrazy są niewyraźne, ale niezwykle sugestywne.  Leje się z nas pot.  Czy to tylko efekt upału i wilgotności powietrza?  Zachwyceni i lekko przerażeni wracamy do naszego cichego domku w parku i dokładnie zamykamy na noc drzwi. :)


Informacje praktyczne:  1 MYR = 1 PLN.  Nocleg w parku narodowym Niah (pokój z łazienką) – 42 MYR, bilet do parku – 10 MYR, puszka Coli – 2 MYR, kolacja w parkowej kantyne – 7 MYR.

1 komentarz: