Dzień 117-118: Vientiane – senna stolica (28-29 II 2012)

Vientiane to najmniejsza i najnudniejsza z azjatyckich stolic. Największe wrażenie robi zachód słońca nad Mekongiem, który jednak ledwo co widać. Rzekę dzieli bowiem od nowej betonowej promenady kilkaset metrów piachu.   


Panoramę miasta oglądamy z Patuxai - łuku triumfalnego, który, nieukończony od lat 60–tych, stoi przy głównej arterii. To wspaniały przykład bezpodstawnej megalomanii, bo Laos nie wygrał nigdy żadnej wojny.  W środku znajduje się bazar i sklepy pamiątkami.   


Oglądamy też Wat Pha Luang, symbol Laosu, który znajduje się na wszystkich banknotach. Złota stupa położona jest na obrzeżach miasta. Dookoła wybetonowane pustkowie i żadnych mnichów, ani wiernych.  Vientiane ma też plusy; jest spokojnie, bezpiecznie, nie ma ulicznych korków, a życie zamiera tuż po 22.



Bagietka z wkładem mięsnym, czyli nasze śniadanie



Informacje praktyczne: autobus Vang Vieng - Vientiane – 50 000 K (4 godz, zakup przez agencję z podwózką na dworzec), songthaew z dworca w Vientiane – 10 000 od osoby (na terenie dworca chcą po 20 000 K, trzeba kawałek odejść), hotel MOIC (Ministerstwa Informacji i Kultury) – 100 000 K (ze wszystkim co potrzebne: klima, TV, wi-fi), obiad w indyjskiej restauracji Taj Mahal – 25 000 K (kurczak masala) + 6000 K (chlebek naan z czosnkiem, wszystko znakomite, ale efektami żołądkowymi z powodu ostrych przypraw), wstęp na łuk – 3000 K, wstęp do Wat Pha Luang – 5 000 K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz